Jak tak dalej się potoczy, to musimy założyć specjalny post na forum bo ta dyskusja pod powyższym zdjęciem niezbyt pasuje
Pragmatyzm pragmatyzmem, a sytuacja Warszawy i Pragi swoją drogą... Polska a zwłaszcza Warszawa miały to "szczęście" leżeć na środku autostrady prowadzącej z Moskwy i Stalingradu do Berlina, Praga natomiast to tylko pobocze tej autostrady. W Warszawie powstanie przygotowali spadkobiercy "burżuazyjnej i sanacyjnej" Polski, którzy nie mieli szans dogadać się ze wschodnim aliantem. Natomiast w powstaniu praskim palce maczali czescy komuniści, którzy potrafili sie dogadać ze swym panem z Moskwy, który był ich mocodawcą.
Tak czy owak, dowództwo główne AK i powstańcy dali się ograć Stalinowi (niby sojusznikowi) i dawali wiarę mylnym ocenom rządu z Londynu, za co zapłacili najwyższa cenę.
Huncia, "waleczni" Czesi mogli sobie pozwolić na parę luksusów, które nie były dostępne powstańcom w Warszawie. Po pierwsze: mogli się dogadać z Rosjanami, bo ich rząd utrzymywał z nimi stosunki dyplomatyczne (z naszym Ruscy je zerwali). Po drugie: Czesi wywołali powstanie parę dni przed końcem III Rzeszy, kiedy nawet każdy idiota musiał widzieć, iż Hitler jest kaputt (zresztą już nawet wtedy nie żył). Sowieci wcześniej nie dokonywali też na Czechach masowych morderstw, jakich doświadczyli Polacy.
Mimo Katynia, wywózek na Sybir, eksterminacji oddziałów AK we Lwowie czy Wilnie, aneksji połowy Polski etc, premier Mikołajczyk i tak starał się być "pragmatykiem" podejmując na początku sierpnia 1944 rozmowy ze Stalinem. Efekt był raczej łatwy (dla nas) do przewidzenia, bo Polska już wtedy stała na straconej pozycji. Po części zniszczył nas, tak przez Ciebie, Huncia, wysławiany pragmatyzm, ale tym razem płynący z Zachodu, czyli z USA i (w mniejszym stopniu) z Wielkiej Brytanii. Ale tego Mikołajczyk nie wiedział.
Tak na marginesie, to Churchil także był ofiarą "pragmatyzmu". Roosevelt do tego stopnia "myślał praktycznie" iż poświęcił w większym, czy mniejszym stopniu wszystkich sojuszników - Brytyjczyków zmarginalizował, a Polaków rzucił na pastwę Stalina.
Proponuję lekturę "Powstania 44" Normana Daviesa - jest tam dość staranny opis wszelkich rozterek, jakimi kierował sie wówczas polski rząd. Zapewniam Cię Huncia, iż nie były one tak proste, jak budowa cepa.
Tak się zastanawiam, czy pragmatyzm to czasem nie to samo, co egoizm, konformizm albo oportunizm. Oczywiście, osoby tak żyjące mają się zazwyczaj lepiej. Pytanie jest takie: co mają one zamiast kręgosłupa? Czyżby pewną wydalinę o kształcie kiełbaski?
#26capitaneus1-Ale gdyby najpóżniej około 15 sierpnia na dobre Wisłę przekroczyli Rosjanie???
Nie przekroczyli by.Stalin był psychopatą, ale nie był głupcem.Po co miał robić"porzadek" w Warszawie swoimi rekami,skoro miał "chętnych" do tego Niemców.
-Warszawiacy wytrzymali ponad 2 miesiące, Czesi mieli więcej komfortu, bo musieli wytrzymać "aż" 3 dni.
Czesi "musieli" wytrzymać 3 dni ponieważ zaczęli
powstanie "w porę"-w uzgodnieniu z Rosjanami.Na tym polega pragmatyzm
Huncia, staram się być obiektywny. Żołnierz przysięga walczyć i robi to, w otwartym polu lub w lesie jako partyzant, jak tylko może. Dowództwo AK kierowało się wskazówkami rządu londyńskiego i własnymi obserwacjami, bo w lipcu 44 r. dało się nie tylko słyszeć artylerię sowiecką, ale też widać było pierwsze oddziały krasnej armii na przedpolach stolicy. Zakładam, że Państwo Podziemne nie posiadało szpiega w najbliższym otoczeniu Stalina i nie spodziewało się, że oddziały radzieckie zatrzymają się na prawym brzegu Wisły... Pozwolono Niemcom wyciąć stolicę. Ostatnio mówi się nawet o radzieckich szpiegach w samym dowództwie głównym AK, którzy pchali do wystąpienia zbrojnego. Warszawiacy wytrzymali ponad 2 miesiące, Czesi mieli więcej komfortu, bo musieli wytrzymać "aż" 3 dni.
Co do osiągnięć czeskiego powstania, to efektów politycznych nie widzę, Czechosłowacja razem z Polską dostała się w strefę wpływów ZSRR. Ocalono jednak tysiące istnień ludzkich i zabytkowe miasto.
Huncia, napisałeś o Wrześniu 1939 r. "Pamiętajmy jednak, iż dzięki naszej odważnej decyzji nie żyjemy teraz w postnazistowskiej Europie". Przychylam się do stwierdzenia, że powstanie warszawskie było niepotrzebne, było polityczną i militarną porażką. Idąc jednak tym tokiem myślenia, można powiedzieć, że Wrzesień 1939 r. też był niepotrzebną porażką. Po co więc beznadziejna walka? Można było, gdybając o HISTORII ALTERNATYWNEJ, przepuścić Hitlera w drodze na wschód, popracować dla Rzeszy, przeczekać, a potem w dogodnej sytuacji wystąpić zbrojnie... Powstańcy warszawscy chcieli przywitać wschodnich "sojuszników" na wolnej polskiej ziemi, w oswobodzonej stolicy. Czy były to mżonki, nie jestem dość oczytany w tym temacie. Ale gdyby najpóżniej około 15 sierpnia na dobre Wisłę przekroczyli Rosjanie???
#24capitaneus 1-Z punktu widzenia żołnierza, TAK dla powstania warszawskiego.
A dlaczego tak,przecież to powstanie było mega porażką militarną i żadnych celów militarnych, czy politycznych nie osiągnęło.W przeciwieństwie do powstania praskiego.W Pradze powstańcy wyzwolili miasto od Niemców i wytrzymali do przyjścia Rosjan.
Może za ten wpis spadną na mnie gromy. Hmm, powstanie warszawskie i powstanie praskie. Chwała tym, którzy walczą w imię honoru i udowadniają swoją wartość, ale... Ale zawsze jest ale.
Powstanie warszawskie:
- 1 VIII-2 X 1944 r., trwało więc w chwili, gdy hitlerowska potęga choć mocno nadwątlona, zwłaszcza na froncie wschodnim, jednak nadal groźna. Mocno usadowiona w Warszawie i silna zwłaszcza doborowymi jednostkami pancernymi, w tym fanatykami SS.
- straty polskie w żołnierzach według róznych rachunków od 22 do 25 000 ludzi (zaznaczyć należy, że żołnierz decydując się na walkę, decyduje się też na śmierć, wojsko nie koncertuje tylko walczy...)
- straty w ludności cywilnej około 200 000 mieszkańców Warszawy. Jaka śmierć spotkała tych ludzi, wiadomo z wielu książek, wspomnień i monografii: rozstrzelania, spalenie żywcem, rozszarpanie przez granaty itd.
- poza stratami ludzkimi i moralnymi bezpowrotna utrata wielowiekowego DZIEDZICTWA KULTUROWEGO, zabytków ruchomych i nieruchomych (nie tylko pałace, kościoły, kamienice, ale też archiwa, potężne biblioteki, dokumenty królów, książąt, magnatów, biskupów...). Obecny Zamek Królewski to nie rezydencja Zygmunta III, ale budowla Edwarda Gierka z lat 70. ubiegłego wieku, częściowo wystawiona z wrocławskiej cegły, uzyskanej z rozbiórki uszkodzonych w 1945 r. kamienic.
Powstanie praskie:
- 5-8 V 1945 r., czyli faktyczny KONIEC, nie było już niemieckiej potęgi, Wehrmacht w rozsypce, większy opór stawiały jeszcze fanatyczne oddziały SS.
- straty czeskie, od 1800 do 2000 ludzi.
- praktycznie Praga nie ucierpiała, zachowano bezcene zabytki, archiwa i biblioteki. Dziś spacerując po Hradczanach czy Moście Karola mamy pewność, że stąpamy po średniowiecznych kamiennych posadzkach i podziwiamy prawdziwą SUBSTANCJĘ ŚREDNIOWIECZNEGO MIASTA.
Z punktu widzenia żołnierza, TAK dla powstania warszawskiego.
Z punktu widzenia historyka, archiwisty i konserwatora zabytków, NIE.
O aspekcie humanitarnym nie ma co nawet przypominać, to się rozumie...
huncia:
Wieruszów i Prosna w ogóle nie była brana pod uwagę w polskim planie obrony. To, że wysunięto nad samą granicę dwa OW, było tylko wymysłem Rómmla. Całe to "opóźnianie na przedpolu" było jedną wielką improwizacją, łącznie z minowaniem mostów. Most w Wieruszowie został zaminowany 1 września w godzinach rannych. Masz pewność, że saperzy przydzieleni do OW 2 (a był to zaledwie pluton) mieli wystarczającą ilość materiałów wybuchowych? W plutonie saperów materiały wybuchowe przewożone były na jednej biedce wz. 33 razem z materiałami zapalającymi, izolacyjnymi etc. A biedka za wielkiego udźwigu nie miała. Poza tym ten sam pluton minował mosty w Goli i kolejowy w Wieruszowie oraz przepust wodny w Parcicach.
Andre, most w Goli nie został "zostawiony". Był on zaminowany i przygotowany do wysadzenia, niestety tuż przed rozpoczęciem ataku żołnierze niemieccy zdołali przeprawić się przez Prosnę i odłączyć ładunki od detonatora. Wspomina o tym fakcie chociażby K. Meyer.
Zgadzam się z tezą o partactwie oddziału saperów. Z faktami się nie da dyskutować!
Most nie został zniszczony na tyle aby uniemożliwić agresorowi przeprawę przez niego.
Dodam tylko że to nie jedyny most w taki sposób "zostawiony", innym bardzo ważnym mostem był most w niedalekiej Goli na przeciwko Byczyny przez który już w pierwszych minutach wojny przeprawiły się oddziały SS. Tędy właśnie przeszło główne natarcie SS Leibstandarte Adolf Hitler. Te same oddziały atakowały i pacyfikowały potem Wieruszów i inne okoliczne miejscowości. Gdyby oba te mosty zostały skutecznie wysadzone - mielibyśmy dużo więcej czasu do obrony. Ale to tylko gdybanie i mądrzenie się po czasie. Dzisiaj to już wiemy, ale nadal nie wiadomo dlaczego oba mosty spotkał podobny los? W konsekwencji zostały zajęte przez wojska niemieckie. Dlaczego? Raczej już się nigdy tego nie dowiemy.
Huncia, właśnie o czeskim pragmatyzmie myślałem, przytaczając te powiedzonka. Przy okazji dowiedziałem się, że w Pradze też wybuchło coś na kształt powstania.