To miłe, ze żyją jeszcze ludzie, którzy znali mojego dziadka Władysława Hącię.Chciałbym by nie pozostał osoba anonimową,więc kilka słów o nim:urodził się w1893 roku, zmarł 1978.W okresie zaborów a więc przed I Wojna Światową brał udział w strajku w szkole w Wieruszowie, przeciwko nauczaniu w języku rosyjski (młodzież pozrywała wtedy orły carskie ze słupów granicznych nad Prosną).W 1905 był w Łodzi w okresie rozruchów i słyszał jak Julian Marchlewski nawoływał robotników do walki z caratem.W okresie I Wojny Światowej przewiózł grupę oficerów POW z Sieradza do Wieruszowa i pomógł im w przeprawie przez Prosnę.W okresie międzywojennym był jednym z bardziej majętnych obywateli Wieruszowa (zajmował się handlem zbożem i mąką). Jest na zdjęciu w prymicji księdza Walkowskiego.We wrześniu 1939 roku w Łowiczu,gdzie trafił w "ucieczce" był wyznaczony przez Niemców ,on i inni Polacy do rozstrzelania (w ostatniej chwili rozkaz odwołano)..Wysiedlony wraz z rodziną z domu przy Nadrzecznej w okresie istnienia w tym rejonie żydowskiego getta.Podczas obowiązkowego patrolu nocnego nad Prosną,wraz z sąsiadem,widzieli zrzut spadochroniarza ale nie powiadomili o tym Niemców.Co przyniósł mu okres PRL-u to widać na zdjęciu.Jest kilka zdjęć z tego targu na "bindożu"-jaka to wtedy była bieda .Porównajcie to z dzisiejszym targowiskiem,kolorowym i pełnym towarów.