Świetny był w tym "jeżdżeniu na krach" Tadek Figiel.Facet był pełen fantazji-pierwszy w Wieruszowie,gdzieś na poczatku lat sześćdziesiatych XX wieku w czasie zabawy na Zamczysku, zagrał na gitarze i zaśpiewał "rokendrola"
Nie pamiętam, aby mieli jakieś wyroki sądowe, więc napiszmy nie "G", a Grądzielowie. Tak, Ryszard i Stanisław. Pamiętam jak ojciec mówił, iż inną z zimowych zabaw, bardziej podnoszących poziom adrenaliny od łyżew, było pływanie na krach na Prośnie. Kiedy przychodziły wiosenne roztopy i rzeką płynęła kra, chłopaki (co odważniejsi) pływali na owych taflach lodu lub skakali z jednej na drugą, niejednokrotnie lądując w wodzie, wracali wtedy do domu kompletnie przemoczeni.